Kryptozoologia
 
Obecny czas: 29 Mar 2024, 14:28

Wszystkie czasy w strefie UTC






Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 4 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
 Temat postu: Wilkołaki i Wilko-podobne stworzenia w Ameryce
PostWysłany: 20 Kwi 2014, 19:35 
Administrator
Administrator
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10 Mar 2006, 09:31
Posty: 947
Miejscowość: Przemyśl
Świadek bliskiego spotkania z wilkołakiem opisuje swoje przeżycia ze wszystkimi detalami na Cryptomundo.

-Jestem ciekaw, czy ma pan jakieś przeżycia odnośnie czegoś co przypominało człowieka-wilka lub wilkołaka we wschodnim Arkensas?
-Żyję zaledwie kilka mil od śródmieścia Memphis, ale okolica ma wiele mocno zadrzewionych terenów, zawierając tysiące, jeżeli nie dziesiątki tysięcy akrów wszędzie na wschód i na północny wschód od Arkansas. Często te tereny przylegają do wielkich, zaoranych lub uprawianych pól, bo te tereny są również gęsto uprawiane. Pierwsze zdarzenie miało miejsce 30 mil w głębi kraju, niemal na brzegu starego jeziora oxbow (?) które było kiedyś częścią rzeki Mississippi w połowie XIX wieku i wcześniej. Oba wydarzenia odbyły się daleko od świateł miast, hałasu oraz ogólnie od cywilizacji. Drugie zdarzenie wydarzyło się na stanowej autostradzie leżącej przy międzystanowej 40-tce, graniczącej do wielkich otwartych pól oraz tysięcy akrów drzew.

Rozmawiałem ostatnio z kimś i przywołali temat wilkołaków oraz przeżyć które mieli lata temu. To przypomniało mi moje wspomnienia z dwóch przeżyć z mojego życia, kiedy widziałem coś co pasowało do opisów.

Mam teraz 44 lata. Miałem dwa spotkania w moim życiu gdzie jestem pewny że widziałem wielkie, owłosione, podobne do wilka stworzenie. Jedno miało miejsce w latach 70-tych, byłem wtedy raczej młody, miałem 7 albo najwyżej 8 lat. Stwór patrzył się na mnie, leżącego w łóżku w czasie burzliwej nocy przed tym nim go zobaczyłem. Pamiętam jak wielki i szeroki był, oraz jak stał na swych dwóch nogach zupełnie jak człowiek. To była ciemna noc, ale mogłem widzieć z łatwością gdyż oddalająca się burza nadal rozświetlała piorunami wszystko na zewnątrz. To coś miało wilczą twarz, żółtawe oczy, nie fluorescencyjne, ale bardziej koloru stłumionej żółci. Miało szpiczaste uszy,które wydawało się że cały czas się ruszały odbierając doznania, drgał nimi jakby z jakiegoś powodu. (?) Nie warczał, nie ryczał wył, etc. ale patrzył na mnie z zewnątrz, przez szkło i misternej roboty żelazne przeciwsztormowe drzwi. Leżałem w łóżku próbując ułożyć się wygodnie i wrócić do snu po burzy, która wstrząsnęła mnie jako dziecko. Z jakiegoś powodu poczułem że muszę popatrzeć na zewnątrz. Przewróciłem się i usiadłem, nie byłem nawet 20 stóp od tego "stwora" i oddzielony żelaznymi drzwiczkami wraz ze szkłem. Byłem przerażony do tego stopnia że zacząłem krzyczeć jak szalony. Moja babcia oraz mała siostra spały w łóżkach nawet bliżej drzwi, ale pod kątem takim że nie mogły widzieć i zobaczyć tego co zobaczyłem. Byłem strasznie przestraszony. Kiedy zacząłem krzyczeć babcia szybko się obudziła, usiadła na kolanach i szybko podeszła obok i spytała co się stało. Patrzyłem na stworzenie i potrafiłem tylko na nie wskazać. Nie mogłem wypowiedzieć słowa. Kiedy wskazałem je, to coś zaczęło się cofać, oddalać tyłem od okna, kiedy babcia podeszła do okna by zobaczyć co mnie wystraszyło. Nigdy nie powiedziała co ujrzała, ale jestem pewny że zobaczyła. Jej głos się zmienił i obudziła się natychmiastowo. Moja siostra była młodsza, po tym jak obudził ją mój wrzask, zaczęła krzyczeć i płakać bo ja byłem przestraszony. Zobaczyłem jak stworzenie odwraca się i odchodzi w dal, nie za szybko, i zniknęło powoli w ciemności.

Całe to zamieszanie obudziło dziadka, który włączył światła i wszedł do przedpokoju aby zobaczyć co się stało. Moja babcia ujrzała go jak włączył światło. Natychmiast kazała mu aby wyciągnął broń i wyszedł na zewnątrz ponieważ coś było na zewnątrz i przestraszyło mnie strasznie. Zrobił to, gdyż w jej głosie dosłyszał panikę, i wiedział że coś jest nie tak. Wszedł do swojego pokoju po karabin, mogłem słyszeć jak poszedł do szafy a później wyszedł, włączając światła wewnątrz i na zewnątrz. Na dworze był około 10 minut, widzieliśmy go z łatwością. W końcu przyszedł i mówił cicho i spokojnie do ucha mojej babci, uspokajając ją. Nie słyszałem co mówili tej nocy, byłem wciąż przerażony. Spał on w schowku (?) wraz z nami, z karabinem przy boku, śpiąc sam na innym łóżku. Zaświecił dużo świateł wewnątrz i wszystkie na zewnątrz. Nigdy nie dowiedziałem się od niego co znalazł, ale nim babcia zmarła w 2003 roku, powiedziała że kiedy wyszedł na zewnątrz tej nocy, znalazł błotniste ślady na betonie w kształcie łap, lecz były one wielkie. Moja babcia kazała mi czekać na te wiadomości do czasu aż miałem ponad 20 lat, kiedy mi opowiadała tę historię wciąż czułem dreszcze mimo że byłem już sporo starszy. Opowiedziała mi też o tym co widziała przez kilka sekund kiedy wskazywałem drzwiczki palcem kiedy spytała mnie co jest nie tak. Powiedziała że przestraszyło ją to tak bardzo że nigdy więcej nie rozmawiała o tym z mężem czy kimkolwiek innym. Mógł to być rok 1977 lub 1979. Wiem że nie mieli wtedy psa, więc nie były to psie ślady, poza tym były o wiele większe. Czymkolwiek to było, nigdy więcej się nie pojawiło. Moi dziadkowie żyli w tym domu w latach 1960-1994 do czasu aż dziadek dostał rozległego ataku serca i zmarł w łazience. Babcia zmarła w 2001 roku w wieku 93 lat. Nigdy więcej nie rozmawialiśmy o tej nocy, oprócz jednego razu, już po mojej 20-tce, kiedy nie mogła spać jednej nocy, a ja byłem w kuchni. Często się budziła i siedziała w kuchni, martwiąc się o jedno z jej wnucząt. Często zostawałem z nimi na weekendy będąc nastolatkiem i później młodym człowiekiem. Ale nigdy nie spałem w łóżku które było naprzeciw okna, a babcia przekonała dziadka do budowy dużych drewnianych drzwiczek na okno, aby nic i nikt nie mogło zaglądać przez nie po tamtym wydarzeniu.

Drugie spotkanie miało miejsce około 88 lub 89 roku, wczesnego Grudniowego ranka, tuż przed świtem, kiedy poszedłem polować na jelenie z dwoma znajomymi. Wszyscy jechaliśmy w pickupie, jadąc na teren łowiecki około godzinę od nas. Było około 3:30 rano, wciąż było dosyć ciemno. Jechaliśmy drogą stanową ciągnącą się wzdłuż drogi I-40, tu we wschodnim Arkansas. Jadąc około 45 mil na godzinę, kierowca miał zamiar zwolnić by pokonać duży zakręt. Rozmawialiśmy między sobą, radio było wyłączone kiedy wielkie zwierze wyglądające jak wilkołak wyskoczyło z pola. Było bardzo blisko, i myślałem że uderzymy w nie, ujrzałem mnóstwo zębów kiedy to coś popatrzyło na nas, siedzących w ciężarówce gdy przechodziło na wprost ruszającego się pojazdu. Patrzyło na nas wściekłe jak diabli, krocząc na dwóch nogach jak człowiek, ale o wiele za szybko. Jego futro było jasno szare, oraz jakby kremowe, możliwe że nawet białe w niektórych miejscach ale brudne. Wszyscy zobaczyliśmy je przez 3-4 sekundy, i każdy z nas krzyczał parę przekleństw w tłumaczeniu na język parlamentarny zawierało się w pytaniu "co to jest?". Kierowca chwycił za hamulce, i wszyscy trzej z nas wyskoczyli aby zobaczyć lub zastrzelić to coś. Mieliśmy naładowane i przygotowane karabiny, gdyż zamierzaliśmy polować na jelenie. Zobaczyliśmy w którym miejscu to weszło to w pole ale nie mogliśmy już go dostrzec. Słyszeć można było jego dyszenie i sapanie kiedy oddalało się coraz bardziej. Słyszeliśmy je może przez 5 sekund po opuszczeniu wozu i nagle ucichło. Myślałem czy nie strzelić kilka razy w nadziei że dosłyszymy jakiś dźwięk wydawany przez nie ze strachu lub coś trafimy, ale kolega upomniał mnie że znajduje się obok droga międzystanowa i moglibyśmy mieć problemy jeżeli pocisk dosięgnął by jakiegoś auta. Auto było na chodzie, a jego drzwi były otwarte na oścież. Czuliśmy się pewnie z naszą bronią ale szybko wróciliśmy do ciężarówki, zamknęliśmy drzwi i odjechaliśmy szybko. Nie zobaczyliśmy go więcej ale rozmawialiśmy resztę dnia o tym co to było. Nikt nie pomyślał o tym by sprawdzić śladów.


Tłumaczyłem to dziś i wczoraj jeszcze, dawno obiecałem ten artykuł ale zapomniałem o tym. Co myślicie o takich relacjach? Czy są one "trzeźwe" i czego mogą one dotyczyć - czy na pewno chodzi tu o stricte wilkołaki czy też może mają one powiązanie jakieś z Bigfootami i tym podobnymi stworzeniami? Mitologia indiańska od zawsze mówiła o tego typu stworzeniach. Jak waszym zdaniem można wytłumaczyć ten fenomen - wilkołaki, których obserwacje nie są takie rzadkie - w Nowym Świecie?


 Profil 
 
 Temat postu: Re: Wilkołaki i Wilko-podobne stworzenia w Ameryce
PostWysłany: 21 Kwi 2014, 16:07 
Zaawansowany
Zaawansowany

Rejestracja: 06 Lip 2013, 18:59
Posty: 262
Miejscowość: Przemyśl/ Kosienice
Juhu jest nowy artykuł :D
Hm... koleś przedstawia wszystko dosyć sensownie, relacje można by uznać za prawdziwe tylko niema żadnych dowodów np. foto śladów tego czegoś. Jakoś nie chce mi się wierzyć że istnieje człowiek zdolny do przemiany w taką hybrydę. Bardziej prawdopodobne jest istnienie gatunku wilka który potrafi chodzić na dwóch łapach, może nawet jest inteligentny.


 Profil 
 
 Temat postu: Re: Wilkołaki i Wilko-podobne stworzenia w Ameryce
PostWysłany: 21 Kwi 2014, 17:07 
Średnio zaawansowany
Średnio zaawansowany
Awatar użytkownika

Rejestracja: 28 Gru 2013, 10:28
Posty: 91
Śmierdzi bestią z Bray Road :P
Zakładając, że te relacje są prawdziwe ciężko będzie racjonalnie to wytłumaczyć.
BF raczej to nie był, ponieważ ślady przypominały łapy.
Może to niedźwiedź?
Jego rozmyty trop może przypominać odcisk wielkiej wilczej łapy.
Niedźwiedzie w niektórych sytuacjach potrafią stanąć na dwóch łapach.
Dodatkowo w obu relacjach było ciemno.
Dla mnie to był albo człowiek w przebraniu albo niedźwiedź.
A może wilkołaki naprawde istnieją? :D


 Profil 
 
 Temat postu: Re: Wilkołaki i Wilko-podobne stworzenia w Ameryce
PostWysłany: 21 Kwi 2014, 20:24 
Administrator
Administrator
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10 Mar 2006, 09:31
Posty: 947
Miejscowość: Przemyśl
Człowiek odpada według mnie w drugiej relacji. W pierwszej - dowcipniś? Możliwe. Z dużej części Ameryki pochodzą relacje o podobnych spotkaniach - zwłaszcza z Wisconsin. Nie zapominajcie też o "skinwalkerach" i tym podobnych stworzeniach.

Ewolucja musiała by iść torem tak aby tylne kończyny zwiększały swoją długość, zmieniało się ustawienie miednicy i skracały kości łap przednich. Muszą też być spełnione warunki aby stworzenie z czworonożnego przeszło na dwunożny chód - a mianowicie bodziec do tego. Jeżeli są one tworami ewolucji - być może jakiś gatunek psowatego przystosował się do życia nadrzewnego a później ze względu na zmieniające się warunki - musiał przejść na ziemię. Możliwe że mogło to być wymuszone zmianami klimatu, zwłaszcza glacjałami.

Ale koniec gdybania. Możliwe że był to niedźwiedź ze świerzbem. Image Co byście pomyśleli widząc taką bestię?


 Profil 
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz [ 4 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:



cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group